Nie mam maszynki, mam tytoń i gilzy.
Chciałbym podzielić się z wami metodą robienia papierosów gdy nasza maszynka uległa awarii a poziom nikotyny we krwi daje znać, że czas zapalić następnego papierosa. Nic nie stoi na przeszkodzie by przygotować papierosa całkowicie ręcznie. Bierzemy tutkę papierosową, w palce odrobinę tytoniu i wkładamy ręcznie tytoń do gilzy. Jeśli tytoń jest suchy i rozdrobniony (tytoń sypki, przesuszony), wystarczy wsypywać mieszankę bezpośrednio do tutki. Co jakiś czas stukając trzonem filtra o twardą powierzchnię w celu zagęszczenia i dobrego ułożenia specyfiku. Jeśli tytoń jest świeży małymi porcjami wkładamy tytoń do gilzy dociskając go do końca cienkim, długim przedmiotem np. wkładem z długopisu. Powstawanie takiego papierosa jest o wiele dłuższe, wymaga więcej precyzji jednak możliwość i chęci przesłaniają te niedogodności.
Nie mam maszynki, nie mam gilz, mam tytoń.
W tym przypadku aktywność podejmują desperaci, którym nikotyna potrzebna jest do normalnego funkcjonowania a niemożność zrobienia czegoś własnymi rękami, nerwowe ruchy i szukanie papierosów po całym domu przysłaniają inne codzienne czynności. W tej wersji można zawinąć tytoń w kawałek kartki papieru, dla bardziej wymagających skleić z dwóch stron karteczki po nasypaniu tytoniu klejem biurowym a ustnik wykonać z małego kartoniku zwijając go w rolkę. Przyjemność z palenia takowego wyrobu raczej nie wchodzi w grę, smak spalonej kartki papieru bierze górę nad smakiem tytoniu, jednak funkcja dostarczenia odpowiednich substancji do organizmu zachodzi i w ekstremalnych przypadkach pozwala na chwilę "oddechu".
Nie mam maszynki, nie mam gilz, nie mam tytoniu.
Nic się nie da zrobić? Trzeba iść i kupić? Jeżeli sam odruch pykania komuś wystarczy to tak sobie myślę, nie polecając taką strukture: kartka papieru, suche liście, ogień ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz